Był chłodny, suchy poranek. Nie było słychać niczego oprócz wiatru, który pomiatał brutalnie jednym samotnym ptakiem na niebie. Błękitna samica uparcie jednak leciała. Raptem z pobliskiego ogromnego drzewa, liście zaczęły spadać na nieszczęsną podróżniczkę. Jeden z nich zasłonił jej dziób i pokracznie wylądowała na ziemi. Spadła na miękki mech, ale czuła na skrzydłach zapach krwi.
- O nie!-powiedziała do siebie Zizi. W normalnych okolicznościach natychmiast by przerwała lot, ale wiadomość do przekazania była bardzo ważna. Z trudem wzniosła się ponownie w powietrze.
```
- Usahili i Chini pójdziecie na polowanie?-zapytała z nadzieją w głosie Sarabi.Odkąd wróciła z Ptasiej Ziemi już ledwo mówiła, nie wspominając nawet o łapaniu zwierzyny!
-Tak- odparła jedna z łowczyń Nagle do stóp lwicy wpadła błękitna kulka i zaczęła mówić:"Kiaro ja mam bardzo..."
- Zizi ja nie jestem Kiarą- odparła zaskoczona samica
- Bardzo przepraszam-odparła majordomuska. Speszona i zażenowana swoją pomyłką, żwawo odeszła od lwicy. Rzuciła wzrokiem w poszukiwaniu przyszłej władczynii. Znalazła ją! po chwili podeszła do niej
-Co się stało Zizi? Dlaczego masz krew na skrzydłach?- zaczęła zdziwiona mangowa
- Królowo. Kion i Rani oczekują dzieci!- wykrzyknęła samica
-To niesamowita wiadomość! Natychmiast musimy z Kovu tam pójść!-wykrzyknęła córka Simby a następnie przekazała nowiny małżonkowi.
- Tak szybko!? Świetnie!- zawołał zielonooki
- Chodź, musimy przekazać nowinę moim rodzicom.
-Zaraz, zaraz o co chodzi?- zapytała Nala, wychodząc jak na zawołanie
- Kion i Rani oczekują dzieci!- zawołał Kovu
- Mój synek?! To cudownie!Będę babcią!- roześmiała się lwica, a następnie powiedziała to Simbie. Lew się oczywiście się ucieszył. Przez kilka chwil słychać było tylko śmiech i płacz. W końcu władca zawołał do wszystkich lwic na Lwiej Skale:"Chciałbym coś przemówić. Mój syn zostanie ojcem!Oczywiste jest to, że chcę tam pójść. Ale Lwia Ziemia nie może zostać bez władcy. Związku z tym, chciałbym ogłosić chwilowego króla! Zostanie nim... Usahilli!
Po lwicach przebiegł szmer zaskoczenia i gratulacji wobec wybranej. Sama brązowooka była zaskoczona i speszona.
- To dla mnie ogromny zaszczyt. Obiecuję być godną zastępczynią- wysapała samica
- Jutro rano wyruszamy w podróż- zabrał głos lew- Chciałbym więc jednak, żeby wszystkie obowiązki ciągle były wykonywane. Następnie rodzina królewska poszła do groty i we czwórkę zasnęli.
- Jutro będzie męczący dzień- wyszeptała do Kovu, Kiara a potem zamknęła oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz