wtorek, 3 stycznia 2023

Rozdział 7 Śmiercionośna próba

 "To nie tak wszystko miało wyglądać"-pomyślała Kiara

Ze smutkiem popatrzyła jak drżąca Rani niesie dwójkę swoich dzieci. Ledwo je utrzymywała w pysku. Nagle zaczął padać deszcz i zerwał się  porywisty wiatr.

    Rodzina królewska teraz szła w kierunku małego strumyka. Mieścił się on blisko jaskinii Makini. Kion powiedział, że to tam przeprowadza się tradycję nadawania imion.

    Nikt nie był w nastroju do rozmowy. Zresztą nawet gdyby, to wiatr wszystko zagłuszał wliczając to odgłosy łap. Raptem Rani wdepnęła w błoto. Łapy zaczęły się ślizgać. Przewróciła się na podbródek, opuszczając tym samym dzieci. Nala widząc to szybko złapała lewka, a Kovu lwiczkę

-Dziękuję-wyszeptała matka wyczerpanym głosem- Zaraz je wezmę- kiedy wypowiedziała te słowa raptem się przewróciła

- Rani, nie możesz w takim stanie nieść dzieci!- zawołał lekko niespokojny złoziemca przez zęby. Do jego języka dostawały się włoski lwiczki. 

- Nic mi nie je..- zaczęła, ale nagle usiadła i przystanęła. Zrobiła kilka głębokich wdechów i ruszyli przed siebie. Szli bardzo powoli. Kovu wydawało się, że minęła pora sucha, kiedy wreszcie dotarli do strumyka. Na miejscu było mnóstwo zwierząt; po antylopy gnu kończąc na mrówkach. Każde ze zniecierpliwieniem czekało na ceremonię

"Chyba ta tradycja nie może być jednak taka zła, skoro tyle zwierząt na nią przyszyło. Raczej nie patrzyliby ze spokojem na śmierć dzieci"- zamyślił się lew- "Ale co ja tam wiem"

Po dotarciu na wyznaczone miejsce Rani ułożyła się na ziemi. Partner Kiary  i Nala podali jej dzieci. Patrząc na nie, na pysku lwicy popłynęła łza. 

- Do widzenia, dzieci- wyszeptała lwica, a następnie wziął je Kion. Następnie przemówił:" Wszystkie zwierzęta zebrane pod strumieniem! Dziś następuje ceremonia nadawania imion moim dzieci! Najpierw zawsze jednak czeka próba. Makini wystąp!

- Już to robię- odparła szamanka i wzięła lewka w ręcę. Przez chwilę mu się przyglądała,  a następnie włożyła go pod wodę. Mały zaczął się krztusić, ale ona uparcie go trzymała. Widząc to Kovu razem Kiarą podskoczyli do szamanki i zamaszystym ruchem zielonooki zabrał dziecko. 

- Co ty wyprawiasz?!- zapytał wściekły Kion

- Ratuje go! Dlaczego nie reagowałeś?! Makini chciałą jego śmierci- wykrzyknął

-Ale Kovu, to tradycja- wyszeptała cicho Rani- To jest próba czy są silnymi lwami

- Że co?! To okropne!Okłamałeś mnie!- wykrzyknęła Kiara- Jak możesz patrzysz na śmierć swoich dzieci?!

Kion zamiast odpowiedzieć poprosił jednak swojego przyjaciela, Ulema aby zabrał młode małżeństwo. Para jednak nie chciała wyjść i doszło do walki. Po chwili jednak potyczki lwica wykrztusiła: "Odchodzimy, dzieciobójstwo!"

-Licz się ze słowami!- zawołał  władca za nią na pochodnym. 

Lwy odeszły. Po raz ostatni tylko przyszła królowa  się odwróciła patrząc na płaczącą Rani










Hej, jak wam się podoba rozdział? Myślicie, że przeżyją dzieci Rani i Kiona?Piszcie w komentarzu.


Jest taka sprawa, która mnie bardzo męczy. Czy ktoś wie co się stało z Liebster Award?



2 komentarze:

Rozdział 11 Niespodzianka

Następnego dnia Rani i Kion wyglądali na najszczęśliwszą parę pod słońcem. Samiec co prawda był dość spięty, ale starał się udobruchać swoją...